Ósma edycja Chudego Wawrzyńca za nami! Na mecie w Ujsołach zameldowało się 924 zawodników, którzy rywalizowali na trzech dystansach: 80+, 50+ i 20+ km. Gratulujemy każdemu, kto dotarł do mety – jesteście wielcy! Dziękujemy Osobom zaangażowanym w organizację tegorocznej edycji – wykonaliście kawał dobrej roboty!
Rajcza. Trzytysięczna wieś gminna w Beskidzie Żywieckim, położona w górnym biegu rzeki Soła. To tutaj, w sobotę, tuż po godzinie 4, na skraju niewielkiego parku ruszyło na trasę ponad 600 biegaczy i biegaczek. Start rozświetliły race, które towarzyszyły najszybszym zawodnikom także na mecie – od lat zwycięzcy Chudego wbiegają na mostek w Ujsołach, za którym zlokalizowana jest meta, z racą w ręku. Skoro już o zwycięzcach mowa, pierwszym z nich był Łukasz Flisiński, który najszybciej pokonał trasę 50+ km. Dotarł do Ujsoł w czasie 5:03:07. Drugie miejsce wywalczył Rafał Klecha – 5:05:10, a trzeci był Mateusz Żorniak – 5:18:47. Na 10. pozycji OPEN, z czasem 5:35:38 dobiegła do mety najszybsza z kobiet – Ewa Majer. Ewa – nazywana „Królową Najdłuższych Dystansów w Polsce” – wygrała Chudego siedem razy – na trasie 80+ km. Również w tym roku planowała bieg na długiej trasie, ale ze względu na kiepskie samopoczucie na Wielkiej Rycerzowej skręciła do mety. To kolejny z elementów charakterystycznych Chudego i niespotykany na innych imprezach w Polsce – decyzję o wyborze dystansu zawodnicy podejmują dopiero na trasie – po 40. km biegu.
– Nastawiałam się na długą trasę. Jeszcze na punkcie odżywczym, który był kilka kilometrów przez rozejściem tras zatankowałam wodę do pełna z myślą o 80 km, weszłam z tym obciążeniem na Rycerzową i tam spontanicznie podjęłam decyzję, że jednak biegnę do mety. Po prostu źle mi się dziś biegło, chyba w nogach siedzi mi jeszcze start sprzed 3 tygodni w Ehunmilaku, a dodatkowo nie mogłam spać w nocy i taka jakaś umordowana byłam od startu. Zrobiłabym oczywiście dzisiaj tę osiemdziesiątkę i myślę, że wygrałabym, bo prowadziłam w miejscu, gdzie decydowało się o wyborze trasy, ale rozsądek tym razem wziął górę – mówiła na mecie Ewa.
Drugą z kobiet trasy 50+ km była Anna Sawicka (wynik na mecie 6:05:46), a trzecie miejsce zajęła Anna Kapelan (czas 6:26:58).
Najszybszym z trasy 80+ km okazał się – podobnie, jak przed rokiem – Bartosz Gorczyca, który spędził na trasie ponad 8 godzin, a dokładnie 8:22:02. Drugią lokatę wywalczyl Grzegorz Ziejewski (czas 8:40:58), a trzeci był Piotr Uznański (wynik 9:09:53). W rywalizacji kobiet najlepszą okazała się Katarzyna Winiarska, która wbiegła na metę ogromnie zmęczona (nie tylko dystansem i przewyższeniami, ale także upałem i walką z bólem brzucha), a jednocześnie szczęśliwa. Wynik Katarzyny to 11:14:28. Drugą kobietą była Tamara Mieloch (czas 11:33:12), a jako trzecia dotarła do Ujsoł Justyna Adamus-Kowalska (wynik 12:23:45).
Wyniki tegorocznej edycji Chudego Wawrzyńca nie były rekordowe, do czego przyczyniły się przede wszystkim warunki pogodowe – temperatura bliska 30 stopni i „ciężkie”, jakby przedburzowe powietrze. Dodatkowo na trasie 80+ km zawodnicy mieli do pokanania kilka kilometrów przeszkód – niebieski szlak graniczny między Wielką Rycerzową a Oszustem usłany był wiatrołomami, które skutecznie spowalniały ultrasów.
Z podobnymi przeszkodami nie musieli radzić sobie zawodnicy startujący w biegu towarzyszącym – Mała Rycerzowa. „Młodsza siostra Chudego” liczy nieco ponad 20 km i startuje o godz. 10:30 (również w Rajczy). W tym roku to właśnie na tej trasie pojwiło się kilku mocnych „górali”. Najszybszym okazał się Kamil Leśniak, który właśnie w Beskidzie Żywieckim postanowił zrobić ostatni mocny, biegowy akcent przed startem w Biegu Ultra Granią Tatr, który odbędzie się 17 sierpnia. Kamil (który jako przyjaciel ekipy pomagał także w organizacji zawodów) uzyskał znakomity wynik 1:37:16 – to rekord trasy poprawiony o 43 sekundy. Poprzedni rekordowy czas należał do drugiego tym razem Marcina Kubicy, który stracił do Kamila nieco ponad 3 minuty (jego rezultat to 1:40:23). Trzeci był Piotr Bierniawski (wynik 1:46:18). Kobiecą rywalizację wygrała Agnieszka Gortel-Maciuk – znakomita maratonka, która w sobotę debiutowała w górach. Jej czas to 2:02:47. Drugie miejsce zajęła Joanna Szmit (czas 2:10:31), a trzecią na mecie była Aneta Szecówka (wynik 2:11:15).
Warto dodać, że po raz pierwszy w Chudym Wawrzyńcu mógł wystartować dotychczasowy organizator i pomysłodawca Chudego – Krzysztof Dołęgowski. Pobiegł na trasie 50+, po czym czekał na biegaczy na mecie i przybijał „piątki” – tak, jak w siedmiu poprzednich edycjach. – Kilka elementów się zmieniło, kilka jest teraz bardziej profesjonalnych, ale to nadal ten sam Chudy. Jestem zadowolony z tego, jak wyglądała ta pierwsza edycja zrobiona przez nową ekipę – ocenił Krzysiek.
Z elementów charakterystycznych dla Chudego Wawrzyńca nie można pominąć: małej liczby punktów odżywczych – tylko jeden na trasie 50+ km (oraz na Małej Rycerzowej) i dwa na 80+ km, braku przepaków i możliwości zorganizowanej pomocy z zewnątrz oraz obecności na trasach młodych muzykantów z Fundacji Braci Golec, którzy swoją grą wspierają biegaczy. Trzy pierwsze elementy sprawiają, że bieg staje się trudniejszy, bo wymaga od zawodników przygotowania nie tylko fizycznego, ale także taktycznego. I choć pojawiają się pojedyncze głosy, że należałoby zastanowić się np. nad dodatkowymi punktami odżywczymi, to takich zmian nie przewidujemy. – Chudy nie jest dla każdego i tak już zostanie. Jeśli szukasz imprezy, w której możesz pobiec bez przygotowania, bez analizy trasy – musisz wybrać inne zawody. Nie będziemy komercjalizować Chudego, by przyciągnąć jak najwięcej zawodników. Wiem, że urok Beskidu Żywieckiego i właśnie ten nietypowy charakter biegu mają moc i są najlepszymi argumentami, by u nas wystartować – zaznacza Piotr Książkiewicz z naszej ekipy.
W tym roku przy okazji Chudego Wawrzyńca odbyły się także biegi dla dzieci i młodzieży pod nazwą Chudy Hulajnik. Rywalizacja najmłodszych odbyła się w Ujsołach i przyciągnęła 60 uczestników.
Wyniki znajdziecie TUTAJ.
Po zdjęcia i ciekawostki zapraszamy na profil Chudego na Facebook’u.